Autor |
Wiadomość |
Thanatos |
Wysłany: Pon 23:33, 20 Sie 2012 Temat postu: |
|
W czasie kiedy Halt walczył z dzikiem dwóch skazańców zmierzało w stronę więzienia w eskorcie strażników osłabiony Bergalm nie zamienił ani jednego słowa z Thanatosem jakby już wcale mu na niczym nie zależało , po długie podróży Thanatos był skonany jego małe nogi były dalej przemoczone i miał odcisk na odcisku , podniósł głowę w stronę strażnika który prowadził konwój i krzyknął że chcę przerwę i chciałby coś zjeść , lecz strażnik nic nie odpowiedział odwrócił się w stronę strażnika który prowadził bergalma i powiedział przerwy chcę tylko odpocząć ! , po czym zaczął narzekać co miał w nawyku , mówiąc na głos to całe złoto te bronie i zbroje wszystko przepadło wracajmy ! |
|
|
Łowca smoków |
Wysłany: Sob 9:44, 21 Lip 2012 Temat postu: |
|
Chwilę przed tym nim dzik rozpoczął szarżę , Halt przeskoczył strumień , dzik wyhamował w miejscu w którym stał Halt nim zdecydował się na skok .
Zbiegły więzień szybko wyciągnął kusze , napiął ją i wystrzelił z niej wprost w dzika , pocisk przeleciał nieco ponad dzikiem , który zafuczał i obrócił się łbem w kierunku Halta , szybkim krokiem podszedł w jego stronę , wyglądało na to jak by miał rzucić się w strumień , aby go przebrnąć , lecz zatrzymał się tuż przy brzegu , zniżył łeb i zaczął nerwowo chrząkać , zastanawiając się czy wchodzić do wody , czy też pozostać na brzegu . W tym też czasie Halt zdarzył załadować kolejny bełt , przycelował i nacisnął spust jak uprzednio . Chociaż cel w postaci dzika nie stał daleko , bełt wogóle nie poleciał tam gdzie miał , miast tego wleciał w las i pomknął między drzewami . Dzik w tym czasie wycofał się trochę do tyłu , wydawało by się że odpuścił i wraca do lasu , ale ponownie zwrócił łeb ku Haltowi , zarył racicą i rzucił się szarżą w kierunku strumienia . Halt miał naszykowany kolejny bełt , namierzył dzika i wystrzelił , pocisk przeleciał zbyt wysoko nad dzikiem , za to świnia zdążyła się z kwikiem wpakować do strumienia , już była w jego połowie , a przebrnięcie przez dzika strumienia było kwestią kilku sekund , pozostawało szybko się zastanowić co robić , zostać , ładować kolejny bełt , czy zmienić broń na miecz , a może lepiej po prostu uciec ?
Poza tym był jeszcze inny problem , teraz przy pewnym wysiłku Halt stwierdził , że ponownie ma za ciężki ekwipunek i trzeba by z niego coś usunąć , aby nie ciążył za nadto , zapewne przyczyną tego były rośliny jakie niedawno znalazł . Pozostawało zastanowić się więc co też z nimi zrobić , ale lepiej było by tę sprawę zostawić już kiedy problem z dzikiem zostanie załatwiony .
Zapisane w kartach |
|
|
Halt |
Wysłany: Sob 10:59, 14 Lip 2012 Temat postu: |
|
Halt uważnie wpatrywał się w dzika. Wiedział, że prędzej czy później będzie musiał posłużyć się orężem. Nie odwracając głowy, spenetrował oczami teren. Do najbliższego drzewa miał 5 kii długości, lecz nie było mowy o próbie wejścia na nie gdyż najniższa gałąź swobodnie zwisała kilkanaście kii nad ziemią. Co prawda w około było jeszcze kilka innych drzew, ale Halt nie miał pewności kto szybciej dobiegnie i do konaru. Strumień wesoło pluskał wodą o niczym nieświadomy. Miał tylko 2 kije długości, lecz jego nurt był na tyle wartki, że nie dało się w nim ustać.
Dzik powarkując groźnie obrócił się w stronę Halta. Jego oczy błyszczały niczym rozżarzone węgle. Pomimo ogromnej masy ciała dzik poruszał się bardzo zwinnie. Halt był świadom tego, że jedna szarża z fajkami uniesionymi ku górze wystarczyłaby, aby go powalić. Wiedział jak walczyć z dzikiem. Ba. Kiedyś brał udział w wielu polowaniach ! Lecz tutaj nie miał długiej na kilka kii piki ani kilku towarzyszy z gotowymi do strzału kuszami. aby uśmiercić tak wielkiego warchlaka potrzeba było zazwyczaj 8 bełtów ! Oczywiście w niektórych przypadkach wystarczył jeden strzał w brzuch dzika, prosto w serce, ale Halt nie znał nikogo komu by się to udało.
Dzik stanął w miejscu przygotowując się do szarży. Halt nie miał za dużo czasu. Naprężył mięśnie, wziął mały rozpęd i przeskoczył na drugą stronę strumienia. Tam szybko zdjął kuszę z pleców i przycelował. Oddychał spokojnie i czekał, aż zwierzyna ustawi się do niego bokiem. Mierzył w udo tylniej nogi. Wiedział, że jest ono najbardziej umięśnione, i że przy odrobinie szczęścia unieruchomi dzika już za pierwszym podejściem. Krótką chwilę przed strzałem Halt wypuścił całe powietrze z płuc i nacisnął spust. Nie patrzył się nawet na bełt, tylko od razu zaczął naciągać drugi. Miał zamiar powtarzać tą czynność do skutku... |
|
|
Łowca smoków |
Wysłany: Pon 23:17, 02 Lip 2012 Temat postu: |
|
Halt szedł wzdłuż strumienia , po drodze znalazł 7 jabłek rosnących na niewielkiej jabłonce , jabłka choć nie były duże , zaspokajały głód , znalazł także 3 grzyby i 2 trujące tojady , które pomimo tego , że nie nadawały się do jedzenia , mogły posłużyć jako towar handlowy .
Choć był wypoczęty po nocy , nadal odczuwał piekący ból ze spalonej twarzy i rąk , skóra powoli zaczynała odchodzić , a w jej miejsce pojawiały się brzydkie blizny . Mijały kolejne fazy słońca , szedł wzdłuż strumienia , choć zapewne poza lasem był skwar , to tu w lesie obok rzeczki , było przyjemnie rześko , idąc nie napotykał żadnych niebezpieczeństw , ale w pewnym momencie spostrzegł dzika , pojącego się przy wodzie , napotykał już kilka innych , ale ten nie uciekał , kiedy spostrzegł Halta , stanął i ustawił się łbem w jego stronę , groźnie zachrumkał i zarył racicą o ziemię , wyglądało to jakby szykował się do szarży . Halt miał kilka możliwości , jedną z nich była ucieczka , inną wspinaczka na drzewo których tu w lesie było całe mnóstwo o różnych rozmiarach , jeszcze inną było stawienie czoła dzikowi , przebrnięcie przez rzekę , czy ominięcie dzika , las dawał całe mnóstwo możliwości z których można by skorzystać . |
|
|
Halt |
Wysłany: Czw 22:27, 28 Cze 2012 Temat postu: |
|
Halt poczuł ulgę gdy dotarł do strumyka. Już z oddali słyszał łagodny chlupot wody. Chłodna ciecz działała nań kojąco, niczym magiczna mikstura. Obmył twarz i zaspokoił pragnienie. Następnie zdjął ubranie i obmył się. Nie był w stanie cały się zanurzyć, lecz słodka woda i tak przyniosła ukojenie. Ostatnią kąpiel zaliczył w morzu i od tamtego czasu sól pozostała na jego skórze nie dawała mu spokoju. Gdy wyszedł z wody słońce chyliło się już ku zachodowi. Ubrał przepaskę i stanął przy strumieniu chcąc złapać ostatnie promienie słońca, aby osuszyć mokre ciało i włosy. Zastanawiał się ile przeszedł i gdzie się znajdował. Jeden dzień wędrówki już za nim, lecz wiedział, że to dopiero początek. Miał na głowie jeszcze wiele innych problemów. Na przykład nie miał do czego nalać wody, w lewym bucie zaczynała mu się robić dziura, a do tego podczas wędrówki ugryzła go jakaś dzika osa i spuchło mu całe ramię. Jego plan dotarcia do miasta miał wiele niedociągnięć i gryzły go wątpliwości. Jeśli nie dotrze do rzeki mógł wędrować przez wiele dni, lecz teraz miał też drugie wyjście. Alternatywą do marszu wzdłuż brzegu był wędrówka w górę strumienia. Jeśli wybrałby tą drugą opcję, finalnie dotarłby do rzeki głównej, skąd strumień odchodził, a nią doszedłby już do miasta, lub do źródła gdzieś w górach. Obie drogi miały swoje plusy i minusy. Musiał jeszcze to przemyśleć...
Tym czasem przed Haltem rozpościerał się piękny widok. Czerwone słońce zachodziło nad oceanem. Niestety nie było czasu na delektowanie się. Należało przygotować się od nocy. Wokół niego rosło wiele drzew liściastych, lecz dostrzegł też gdzieniegdzie wysoki świerki i sosny. Ubrał się i rozglądną się nad dobrym miejscem na obóz. Niedaleko strumienia dostrzegł duży, rozłożysty dąb. Nie mógł się zdecydować, czy przenocować na drzewie czy zrobić mały szałas. Po chwili stwierdził, że nie ma ochoty na budowę. Upewnił się czy nad wodą nic nie zostało i wdrapał się na górę. Wszedł dość wysoko, gdzie koron była gęstsza. Upewnił się czy w razie czego da radę zeskoczyć i czynie będzie widoczny z dołu. Jednocześnie odgarnął liście, żeby mieć widok na małą, przy której wcześniej odpoczywał. Zdjął kuszę z pleców, naładował i położył sobie na łydkach. Zasnął od razu. po chwili słychać było tylko ciche i głuche pochukiwanie sowy...
Śnił mu się Thanatos i Bergalm, wolni jak ptak, wesoło popijający piwo w tawernie.
Obudził się dosyć wcześnie. Słońce, dopiero wstawało, a na liściach zebrała się rosa. Poranek był chłodny. Halt rozglądną się dookoła i nie dostrzegając żadnego niebezpieczeństwa zszedł na dół. Nabrał wody do ust i obmył twarz. Spuchnięte ramię zaczynał się goić, ale dziura w bucie wciąż była na swoim miejscu. Zeszłego wieczoru Halt zadecydował, że będzie szedł wzdłuż strumienia. Pomimo tego iż ta droga była bardziej niebezpieczna, gdyż zapuszczał się głęboko w las, była także pewniejsza. Nie miał ochoty chodzić do usranej śmierci. Założył, że w następnym tygodniu, ma znaleźć się w mieście. Do tego, będzie miał w bród słodkiej wody i to ten argument przeważył w jego decyzji. Nie zwlekając raźno ruszył przed siebie, rozglądając się w poszukiwaniu pożywienia i niebezpieczeństwa... |
|
|
Łowca smoków |
Wysłany: Czw 19:41, 28 Cze 2012 Temat postu: |
|
Po zostawieniu części ekwipunku ciężar znacznie zmalał , a tempo marszu wzrosło . Co prawda kordelas był solidną bronią , a do tego ładną i wartą niemało monet , ale jego waga , albo raczej spadek krzepy Halta wskutek braku ćwiczeń spowodował , że posługiwanie się kordelasem było dość nieporęczne i pomimo iż była to broń jednoręczna , Halt musiał trzymać go w obu rękach , aby sprawnie móc się nim posługiwać . W każdym bądź razie póki co nie miał powodów , aby użyć go w obronie własnej . Halt co jakiś czas spoglądał za siebie , czy nikt go nie śledzi , lub czy też nie zostawia jakiegoś widocznego śladu , który mógłby go zdradzić w razie gdyby jednak ktoś za nim szedł . Kierował się na północ idąc cały czas lasem wzdłuż plaży , czasem tylko zagłębiając się weń nieco dalej , kiedy np. droga stawała się dość ciężka do przebrnięcia , a obok , była ścieżka wydeptana przez zwierzęta chodzące nią systematycznie . Tym sposobem , nie napotykając żadnych bestii , a jedynie czasem kilka dzików czy saren , dotarł nad jakiś strumyk , przepływający przez las , a dalej przez plażę i uchodzący do morza , tak się składało , że Halt już od dłuższego czasu pragnął zaspokoić pragnienie słodką woda . Halt stwierdził , że skoro kierował się na północ , a strumyk płynął od lewej strony do morza , przecinając drogę Haltowi , to znaczyło , że gdyby kierował się wzdłuż niego , szedł by w kierunku zachodnim , ale czy doszedł by do miasta Uwl , lub przynajmniej w jego pobliże ? Czy strumyk nie skręcił by w jakiś inny kierunek ? Tego Halt nie wiedział . Póki co należało by zaspokoić pragnienie , bo choć owoce leśne zawierały sok , nie były w stanie zaspokoić tak pragnienia jak świeża , chłodna , słodka woda . Przy czym Halt zorientował się , że słońce nie jest już w południu , a jest mu bliżej zapewne do horyzontu znajdującego się , gdzieś tam za górami , ciężko było ocenić jak daleko , bowiem las zasłaniał góry , oznaczało to , że będzie trzeba powoli myśleć o naszykowaniu jakiegoś obozowiska , lub miejsca na postój , chyba , że wolałby iść nocą . |
|
|
Halt |
Wysłany: Czw 11:21, 28 Cze 2012 Temat postu: |
|
Po pewnym czasie Halt zaczął odczuwać zmęczenie. Przeszedł już spory kawałek więc postanowił zrobić krótką przerwę. Ogarnął teren dookoła i wybrał w miarę dobre miejsce na postój. Zdjął z siebie cały ekwipunek i oparł się o wysokie i rozłożyste drzewo o szerokim konarze. Popatrzył na słońce. Powoli, nieprzerwanie zmierzało ku horyzontowi. Było jeszcze jasno, a ptaki głośno ćwierkały. Halt już teraz zaczął się dość poważnie zastanawiać nad miejscem do przenocowania. Puki co nie spotkał żadnych bestii, lecz nie wątpił, że w tym lesie są ich niezliczone ilości. Po prostu miał szczęście i nie zapuszczał się głęboko w dzicz.
Słońce coraz bardziej skłaniało się ku zachodowi, więc Halt postanowił kontynuować wędrówkę. zebrał cały ekwipunek i wstał. Było mu nieco ciężko i nie wygodnie. Monety były dosyć dobrze poupychane, lecz oręż strasznie zawadzał. Kusze i miecze strażnicze nie były wiele warte, a poza tym ludzie zaczęliby się zastanawiać skąd je wziął. Zostawił sobie tylko 1 z 3 samostrzałów oraz 2 tuziny bełtów. Odłożył również mecze strażnicze, gdyż pozłacany kordelans wydawał się najsolidniejszą bronią z całego rynsztunku. Od razu poczuł ulgę. Podskoczył kilka razy, aby wszystko mu się ułożyło. 3 miecze i 2 kusze zakopał pod jednym z krzaków i odpowiednio zamaskował miejsce. Obawiał się potencjalnego ogonu, a przezorność jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Od tąd jeszcze uważniej podchodził do tego tematu. Uważał na zeschłe gałęzie, starał się chodzić bardziej wydeptanymi przez zwierzęta ścieżkami. Wiedział, że to opóźni jego podróż, lecz dopiero co odzyskał wolność i nie miał zamiaru jej ponownie stracić. Dalej kierował się na północ... |
|
|
Łowca smoków |
Wysłany: Czw 0:57, 28 Cze 2012 Temat postu: |
|
A ten co znowu bredzi ? - spytał Denad pogardliwie spoglądając na siedzącego Thanatosa - Pewnie opił się słonej wody - dopowiedział bardziej do siebie niż Wilema .
- To nie woda , on tak już bredzi od kąd wyruszyliśmy w tą podróż - odrzekł Wilem , który podszedł do więźnia i wrzasnął mu w twarz - Rozejrzyj się !!! , gdzie tu masz wilkołaki i zombi ? I gdzie do 100 beczek wina , masz noc ? Jest środek dnia , więc przestań mamrotać te bzdury i rusz tyłek ! , nie mamy czasu na postoje - Wykrzyknąwszy to podszedł do leżącego na piachu z wyczerpania Bergalma , chwycił go za szaty , podniósł i popchnął w kierunku fortecy - Ruszajcie się wreszcie , jak będziecie odstawiać takie numery , to będzie po naszej umowie , a wtedy będziecie z pewnością musieli odsiedzieć cały wyrok w lochach w towarzystwie szczurów i smrodu gnijących glonów , chcecie tego ? - zapytał groźnie Wilem |
|
|
Thanatos |
Wysłany: Czw 0:33, 28 Cze 2012 Temat postu: |
|
Idąc wolnym krokiem za Bergalmem którego szata ociekała wodą , niechcący nadepnął go na szatę co spowodowało że bergalm wywala się i uderza głową w piach po czym kładę się na kolana i mówię nie mogę dalej iść za tym patałachem w szmacie po za tym jestem cały mokry i do tego te kajdany nie pomagają w przemieszczaniu się po plaży , nie idę ! nie mam już sił, kładę się bokiem z zakutymi rękami za grzbietem , po czym przeciągnął inteligentnie łańcuch pod nogami co ułatwiło mu siedzenie na twardym piasku, po czym popatrzył na wszystkich mówiąc przerwy, nie chcecie iść przez ten las pełen zombie wilkołaków oraz innych kreatur nie którzy strażnicy mieli już przyjemność usłyszeć krasnoludzie historie , wyruszymy rano kiedy wszystko co straszne i nie bezpieczne zaszyję się w ciemności swoich jaskiń , po czym powiedział chcecie pewnie dopworadzić nas bezpiecznie po to aby dostać solidne wynagrodzenie , po czym chcecie zobaczyć swoje rodziny ale nie wiem czy wasz kapitan będzie zadowolony całą sytuacją zatopionego statku a tym bardziej zabitej szajki bandytów , wy też możecie zginąć i więcej nie zobaczyć waszych rodzin przemyślcie to |
|
|
Łowca smoków |
Wysłany: Śro 17:52, 27 Cze 2012 Temat postu: |
|
Halt choć nie wiedział gdzie jest północ , postanowił ruszyć w tym kierunku wykorzystując stary sposób polegający na znalezieniu mchu na drzewie , który rósł na północnej części konara . Jednak nie uszedł daleko , stwierdzając , że rzeczy które taszczy ze sobą są stanowczo za ciężkie aby iść dalej , oczywiście mógłby starać się je ciągnąć za sobą dalej , ale wiązało by to się z powolną podróżą i ciągłymi postojami aby zregenerować siły , podróż do miasta Uwl w takim tempie zajęła by ogromną ilość dni , a może i miesięcy . Przynajmniej część rzeczy należało by pozostawić , tylko które wybrać ? Złoto ? choć pojedyncza moneta była lekka , to cały stos jaki posiadał ważył nieco . Zdobiony kordelas ? Choć drogocenny , ładny i poręczny to zbyt ciężki , aby się nim sprawnie posługiwać . W końcu pozostały też miecze i kusze strażnicze , których ma po 3 sztuki .
Tymczasem więźniowie i strażnicy szli wciąż w kierunku fortecy , choć była ona widoczna i zdawała się być blisko , to w rzeczywistości znajdywała się 3 dni drogi od miejsca w którym przebywali . |
|
|
Halt |
Wysłany: Wto 11:31, 19 Cze 2012 Temat postu: |
|
Halt nie wiedział gdzie dokładnie się znajdował. Nie znał topografii tego kontynentu. Tylko raz miał do czynienia z, jakąś niestarannie naszkicowanął mapą. Widać na niej było tylko miasto, rzekę, zarys gór i żółtą plamę, która pewnie miała być pustynią. Za swój cel obrał miasto Uwl. Nie znał drogi, a jego plan dotarcia tam opierał się na odnalezieniu rzeki i wędrówce wzdłuż jej koryta. Jego koncepcja wydawała się prosta i treściwa i rzeczywiście by taka była gdyby tylko znał swoje obecne położenie. Nie miał pojęcia czy żeby dojść do delty rzeki musiał iść na południe czy na północ. Jeśli znajdował się nad rzeką i poszedłby na północ po długiej wędrówce doszedłby do pustyni. Natomiast jeśli znajdował się pod rzeką i poszedłby na południe doszedłby do gór. Nie zastanawiał się długo. Obrał kurs na północ i żwawym krokiem ruszył przed siebie idąc w lesie, w odległości około 5 kii od plaży, bacznie rozglądając się na boki w poszukiwaniu niebezpieczeństwa pożywienia. |
|
|
Łowca smoków |
Wysłany: Czw 18:28, 07 Cze 2012 Temat postu: |
|
Kiedy Halt dotarł na plażę , rzucił się na piasek aby odpocząć i zregenerować siły , woda morska powodowała ból we wszystkich ranach , wkrótce , aby zająć się czym innym niż myślą o piekącej skórze , postanowił przejrzeć łupy , gdyby nie ładownia i trupy na statku w tej chwili byłby niemal z niczym , strażnicy wszystko mu zabrali . Ale teraz po odnalezieniu niemałej fortuny i zabraniu niewielkiej jej części mógł zająć się liczeniem , po przerzuceniu w stare łachy skarbu , wyliczył , że zebrał około 350 złotych monet , nie licząc kuszy na plecach (50 obrażeń , waga 10 wartość 100 ) i kordelasu u boku ( 35 obrażeń , waga 15 , wartość 500 ) , miał jeszcze 2 kusze i 3 miecze strażnicze (30 obrażeń , waga 10 koszt 50 ) , chociaż było tego więcej na pokładzie , zabrał jedynie tyle , aby w miarę bezpiecznie pokonać odległość między statkiem , a lądem do łupów Halta należało by także zaliczyć nową tunikę , choć niezbyt kosztowną , ale wygodną , czarny płaszcz z kapturem ciepły , dobry na złą pogodę i dobrze maskujący w ciemniejszych miejscach , oraz skórzane buty , trochę za duże , ale bynajmniej nie dziurawe . Po zliczeniu łupów zapakował je w pakunki i poukrywał w kilku miejscach w ubraniu , następnie zaczął myśleć o tym gdzie się znajduje i jak się stąd wydostać , w którą stronę iść itp . Jako , że słońce miało się ku zachodowi , a on nadal był zmęczony , postanowił przenocować na plaży . Nie wiedząc jak daleko jest reszta strażników nie rozpalił ogniska , nie chcąc się narazić na wykrycie . Wkrótce słońce zaszło za górami , a pomarańczowa poświata ustąpiła miejsca nocy , blasku księżyca i gwiazd . Halt nie mógł początkowo zasnąć , wpatrywał się w morze , odbijające księżyc i gwiazdy , na którym fale zelżały do niewielkich , ledwie wystających ponad taflę morza , fale te srebrzyły w blasku księżyca , który tu nad morzem było wyjątkowo dobrze widać , a w wodzie prawie stojąc nie ruchomo znajdywał się ogromny statek , duma miasta Uwl , stojący w płomieniach , niczym wielka pochodnia , rozjaśniając pomarańczowo - czerwoną poświatą wodę wokół , któż by pomyślał , że to wszystko było jego sprawką . Patrzył się jak czerwono-pomarańczowy krąg wody , otaczający statek bije się z całym morzem , którego powierzchnia błyszczała srebrną barwą , aż w końcu znużony zasnął . W środku nocy coś jednak go zbudziło , otworzył oczy , usłyszał jak coś strasznie dysząc , stawiając ciężkie , człapiące kroki zbliża się ku niemu , coś najwyraźniej wyszło z morza . Było zbyt blisko aby uciekać , pewnie gdyby się podniósł to coś doskoczyło by ku niemu , leżał tak nieruchomo , aż przed nim zjawił się olbrzymi zunakumai , bestia z gatunku którego przedstawiciela spotkał jakiś czas temu , wtedy też rozprawiła się ona z Torrezem , znienawidzonym strażnikiem miejskim Halta . Halt nie chciał , aby i jego bestia wciągnęła do wody i zapewne pożarła , zunakumai przystanął w końcu przy samym Halcie i zniżył olbrzymi łeb , zapewne gdyby bestia chciała , wpakowała by go do połowy w paszczę i musnął nogę Halta mokrą , oślizgłą , pokrytą glonami wargą , ale huk łamanego masztu spowitego płomieniami , spowodował , że bestia pobiegła dalej plażą .
Halt wystraszył się nienażarty wspominając krzyki Torreza , którego jedna z takich bestii zatarmosiła pod wodę i zniknęła wraz z nim w rzece .
Na szczęście więcej potworów nie było i Halt mógł ponownie zasnąć , obudził się jeszcze późną nocą , ale tym razem była to jedynie wiewiórka , która najwidoczniej zgłodniała i wyruszyła na plażę w poszukiwaniu tego co fale wyrzuciły . Następnie nic go już nie niepokoiło , obudził się ranem głodny i spragniony , więc zebrał wszystko co miał i ruszył lasem znajdując różnorodne owoce posilał się nimi , częściowo zaspokajając pragnienie , szedł wzdłuż plaży , po chłodnej nocy , ciepłe promienie porannego słońca stanowiły miłą odmianę .
Tymczasem więźniowie wraz ze strażnikami szli cały czas plażą , choć Halt nie dostrzegł tego , zapewne przez pośpiech i odległość , więźniowie byli skrępowani , mieli związane ręce , a dodatkowo byli wspólnie opleceni do jednego sznura , w ten sposób , że gdyby jeden spróbował ucieczki , to musiał by wlec za sobą pozostałą dwójkę , kiedy słońce zachodziło , podobnie jak Halt nocowali na plaży , jednak nie obawiając się niczego rozpalili ognisko , mając zapewnione ciepło przez całą noc która minęła im spokojnie . Nazajutrz ruszyli dalej ku fortecy , ominęli wał lądu wrzynający się w morze , szli plażą i już z daleka było widać wysokie wieże i mury twierdzy majaczące w oddali , wbijające się w niebo , była to olbrzymia budowa . Nareszcie widać cel naszej podróży - rzekł Denad , eh jak miło widzieć tę fortecę , mam wrażenie że nie byłem tam od wieków - odpowiedział Wilem , a następnie pogonił więźniów , aby dojść na miejsce jak najszybciej . |
|
|
Halt |
Wysłany: Wto 12:47, 05 Cze 2012 Temat postu: |
|
Widok jaki rozciągał się przed Haltem przyprawiał go o dreszcze. Cały pokład był zbruzgany krwią, truchła zmarłych, leżały w nienaturalnych pozycjach, ich twarze wykrzywiał grymas bólu, cierpienia, agonii, nadzieji... Większość z martwych strażników nie byłą mu znana. Jedynie przelotnie ich pamiętał. Uważnie spenetrował wzrokiem cały pokład. Nie dostrzegł nic szczególnego, żadnego ruchu. Słychać było tylko fale obijające się o kadłub i ciche traskanie płomieni. Statek, jak i jego załoga, był martwy.
Zadowolony, że w końcu udało mu się wyjść, z tej przeklętej dziury głęboko odetchnął świerzym powietrzem. Prawie się zakrzusił i ledwo powstrzymał się od głośnego kaszlnięcia. Dopiero teraz zorientował się jak bliski był śmierci przechodząc przez kolejne kajuty, w uciecznce przed ogniem. Szczególnie utkwiło mu w pamięci ostatnie pomieszczenie. Znalazł tam niezły majątek. Przed oczyma stanęły mu wszystkie rzeczy jakie mógłbym posiąść posiadając taką fortunę. Rządza bogactwa wzięły głowę nad rozumem i Halt ponownie zanurkował pod dolny pokład.
Temperatura była tu nie do zniesienia. Przedzierał się przez gęste opary dymu, aż w końcu ujżał drzwi do skarbca. Pomieszczenie w połowie spowte było już płomieniami. Skrzynia, w której znalazł broń była już prawie doszczętnie spalona. Wiedział, że nie zdąży spenetrować wszyskiego więc zaczął od priorytetowych rzeczy. Została mu tylko szafa i jeszcze 2 inne kufry. Najpierw podbiegł do miejsca gdzie leżało szlacheckie odzienie. Kolorowe tuniki przyzdabiane złotą nicią układającą się w różne wzory, buty ze złotym sprzączkami, pasy z klamrami wysadzanymi diamentami - właśnie to ujżał Halt. Wyją szybko dosyć prostą w kroju, blado-szarą tunikę, czarny płaszcz z kapturm oraz wyskie, dobrej jakości, skurzane buty. Gdy odwrócił się z łupem w ręce ujżał jak płomienie przedzierają się powoli w jego kierunku. Halt w pośpiechu podbiegł do jakieś skrzyni i otworzył ją. Monety. Błyszczały odbijając czerwone płomienie. Nasypał kilka garści do płaszcza z szafy, owinął wzystko, czym prędzej wybiegł kurczowo przyciskając do piersi swój pakunek. Spanikował gdy nie mógł znaleźć wyjścia na pokład. W pewnej chwili potknał się o coś lecz zdołał utrzymać równowagę przytrzymując się jakiejś dekski. Szczęślimy trafem owa deska okazałą się poręczą od schodów które porwadziły na górę do klapy. Podszedł do niej i powoli ją uchylił. Nie widząc, żadnego rucu wycząłgał się na pokałd. Widok był ten sam co wcześniej. Sterta trupów i krew.
Halt nigdzie nie dostrzegł ciała Willema, Denada, czy Genuwra. Nikt z jego głównych wrogów nie dopełnił swego żywota na tym statku. Nigdzie nie widział też ciał swoich przyjaciół. To trochę poprawiło mu chumor. Nie wiedział co się z nimi stało. Jaki los ich spotkał. Czy udało im się zbiec ? Czy byli właśnie w drodze do więzienia ? Czy może zosatli pojmani przez Genuwra ? Gdyby znał wynik walki jaka się tu rozegrała, pewnie mogłby sprecyzować swoje przemyślenia. Nieststy ciężko było strwierdzić kto wygrał. Po pokładzie walały się ciała strażników z bandy Genuwra, lecz nie mógł odnaleźć ani jego, ani Willema czy Denada. Być może walka przeniosła się na ląd ?
Wraz z tą myślą uświadomił sobie, że nie siedzi jeszcze spokojnie w karcznie popijając kufel zimnego piwa, tylko znajduje się na środku pola bitwy. Nie chciał ryzykować stanięcia na równe nogi, więc położył się na brzuchu. Upewnił się czy znajduje się wystarczająco nisko i czy żadna jego część nie wystaje poza reling. Jeszcze raz spenetrował cały pokład. Po środku leżało ciało tak wygięte, że Halt nie był początkowo pewny czy to w ogóle jest człowiek. Tuż koło niego znajdowała się kusza. Nieszczęśnik najwyraźniej spadł z masztu. Jeśli miał dalej prwoadzić swoją krucjatę musiał się dobrze zaopatrzyć. Szczęście mu dopisało gdy penetrował dolny pokład. Klejnoty, kamienie i monety, odzienie, a co najważniejsze dobrej jakości kordelans były miłą niespodzianką po trudach jakie go spotkały. Dalej, powoli obracając głową, dostrzegł jeszcze kilka szczegółów. Mianowicie tuż przy strze znajdowały się jeszcze 2 kusze, a po pokładzie walały się miecze. Gdy omiótł wzrokiem całą okolicę i już miał zamiar się podnieść coś przykuło jego uwagę. Do relingu przyczepiona była lina. Halt wiedział, że strażnicy oraz Genurw i jego przyjaciele najprawdopodobniej uciekli, lecz dzięki temu upewnił się w swoim przkonainiu. Uświadomił sobie także, że skoro strażnicy odeszli najwyraźniej uważali, że Halt nie żyje co było dużym plusem. Z drugiej strony jego towarzysze pewnie myśleli tak samo więc, raczej po niego nie wrócą. Gdy pomyślał o Thanatosie i Bergalmie znów zrobiło mu się ciężko na sercu. On był gotów przelać za nich krew, niestety po raz kolejny zawiódł się na ludziach. Bogowie najwyraźniej wybrali dla mnie ścieżkę samotności, bez przyjaciół czy rodziny.- wymamrotał w myślach.
Powoli wychylił się za burtę. Statek znajdował się jakąś stajnię od brzegu. Przed nim rozciągała się plaża, a za nią widniał gęsty las. Przejeżdżając wzrokiem po plaży dostrzegł w oddali jakieś sylwetki. W przerażeniu szybko schował się za reling i zaczął niespokojnie oddychać. Gdyby go ujrzeli marny jego los. Kiedy się uspokoił znów wyjżał na plażę, wysunął głowę lekko, tak aby jego oczy wystawały tylko kilka centymetrów. Pięciu- pomyślał Halt. Z tej odległości nie mógł widzieć ich twarzy, lecz mała i przysadzista sylwetka jego krasnoludzkiego przyjaciela dosyć szególnie się wyróżniała. Koło niego szłą jakaś postać w obdartych ubraniach całą brudna i przemęczona. To za pewne był Bergalm. Po ich obu stronach byli strażnicy. 3 strażników. Nie wiedział tylko czy jest to Denad i Willem, czy Genuwr ze swoją bandą. Jego przyjaciele, nie byli skrępowani... Halt nie wiedział co o tym muśleć. Czyżby Thanatos i Bergalm przyłączyli się do bandy Genuwra ? A może zostali ułaskawieni ? A może wyrżnęli wszystkich w pień i kilka ze strażników postanowiło się do nich przyłączyć ? Dziwne.- mruknął w myślach.
Halt przeczołgał się na drugą stonę statku tak, aby nie był widoczny z plaży i oparł się o ścianę. Oceniając swoją sytację wyszedłna tym nawet dobrze. Martwił się tylko o powrót. Puszcza przed nim wydawałą się zapuszczona i przez nikogo nie zamieszkała. Rozpakował swój pakunek i wszysko co miał w kieszeniach. Złoto i klejnoty położył obok siebie, kordelans ciągle trzymał przy boku. Była tego nawet spora kupka. Nie miał zamiaru teraz tego liczyć. Chciał chwilę odpocząć, zanim się namyśli co będzie dalej robił. Usadowił sie wygodnie w cieniu, oparł gowę o deski i zamknął oczy.
Obudził się kilka godzin później. Złapał sie na tym, że zasnął i skarcił się w myślach. Słońce już zachodziło, robiło się ciemno i chłodno. Wyjżałna na zewnątrz i przejechał wzrokiem po plaży. Strażników i jego towarzyszach nie było juz widać. Gdy zapewnił sobie już bezpieczeństwo i odzienie, zaczęly mu dokuczać inne nużące sprawy. Po pierwsze miał pełen pęcherz, sucho w gardle i był głodny. Postanowił, że jutro będzie musiał znaleźć coś do jedzenia, lecz na razie należało jakoś przetrwać noc. Nie miał zamiaru spać na statku. Nie chciał sie obudzić w towarzystwie płomieni. Postanowił, że przenocuje przy lesie, nie daleko plaży. Owinął swoje osczędności w nowe ubrania i wstał. Rozglądną się po pokładzie i przypomniał sobie o kuszy, która gdzieś tu leżała. Podnisł ja, przeiwesił przez plecy i zabrał się do przeszukiwania kieszeni strażników. Liczył na kilka monet, lub jakąś mikstrę. Gdy upewnił, że wszystkie trupy nie mają już nic wartościowego zaczął kombinować jak by się stąd wydostać. Podszedł do burty i ocenił wyskokość. Najłatwiej byłoby skoczyć, lecz był na mieliźnie i nie chciał ryzykować pałamaniem nóg. Niegdzie nie widział drabinki więc jedynym sensownym wyjściem wydawała się lina. Kilka razy pociągnął mocno za sznur, aby upewnić się czy jest solidnie przywiązany. Wziął swój dobytek pod pachę i powoli ssunął się do wody. Nie spodziewał się, że będzie aż tak głęboka. Musiał wysoko trzymać ręcę, aby nie zamoczyć ubrań. Fale uporzywie próbowały go wywrócić, a pozyca w jakiej musiał brnąć przed siebie nie należałą do najwygodniejszych, więc gdy w końcu dotarł na brzegu legł na piachu.
Ciężko oddychał i łapał powietrze pełnymi płucami zanim się podniósł. Był cały przemoczony, lecz przynajmniej nie śmierdział i nie był już brudny jak szczur. Podszedł do najbliższego drzewa i położył koło niego swoje rzeczy. Przebrał się w nowe ubranie ze statku. Zadziwiająco było na niego nawet dobre, jednie buty wydawały się za duże. Wsystkie kosztowności, monety i kamienie ciasno poukałdał i owinął je swoimi starymi szmatami, tak aby nie szeleściły podczas wędrówki. W sumie wyszły mu z tego 4 małe opakunki. Jeden schował do kieszeni, dwa do butów i ostatni za pazuchę. Gdyby go ktoś napadł, z pewnością domyśliłby się po jego ubraniu, że jest zamożny, więc jeśliby zchował wszystkie pakunki, rabusie pzeszukaliby go od stóp do głów, bo nie uwieżyliby, że jegomość tak dostojnie ubrany nie ma grosza przy duszy, a tak gdy znajdą garść monet, pewnie stwierdzą, że więcej nie ma i odejdą. Tych starych sztuczek uczył się jeszcze gdy mieszkał na wyspach. Sprawdział czy kordelans dobrze leży mu przy boku i czy kusza jest napięta i gotowa do strzału. Nie chciał ryzykować rozpalaniem ogniska, więc położył się niecałe 3 kije od plaży pod jednym z krzaków. Przykrył się liśćmi i trzymając kuszę przy boku zasnął.
Śnił mu się dom. Wyspy sowie oraz jego jedyny przyjaciel.
Noc mu minęła spokojnie. Tylko raz się zbudził, lecz mała wiewiórka nie była powodem do obaw. Długo myślał nad tym co przyjdzie mu zrobić kiedy w końcu się wymknie. Miał nadzieję, że nie będzie musiał sobie radzić sam, lecz jegotowarzysze odeszli. Teraz byłą sam, głdny i spragniony. Postanowił, że będzie się kierował w stronę miasta. Musiał się czym prędzej z kimś spotkać. Nie wiedział tylko gdzie się znajduje. Czu aby dojść do rzeki musiałby iść na północ czy na południe ? Wiedział gdzie jest się północ. Mech rósł właśnie w tym kierunku i to tam zamierzał się udać. Nie ryzykował wystawiania się na widok i marszu plażą. Szedł lesem, w odległości ok. 5 kiji od piasku. Chciał mieć morze na widoku. Po drodze zbrieał owoce leśne zaspokajając swój głód... |
|
|
Łowca smoków |
Wysłany: Nie 23:49, 03 Cze 2012 Temat postu: |
|
Wilem , Denad i trójka więźniów przedzierali się przez cześć morza jaka dzieliła ich od lądu , choć fale nie były duże wystarczały aby zalać nos , z tego też powodu płynięcie w stronę brzegu było utrudnione , najgorzej miał Thanatos , który byłby niemal cały czas pod wodą , gdyby nie to , że Denad od czasu do czasu pociągnął do góry linę , którą był przepasany więzień .
Po pewnym czasie , dotarliście już bliżej plaży , gdzie woda była płytsza , a fale się załamywały , nikt nie zdołał ustać kiedy fala uderzyła was w plecy niczym spadający pień drzewa , znaleźliście się pod wodą , fale młóciły was w przybrzeżnym piasku aż w końcu wyrzuciły na brzeg wszystkich . Z początku wszyscy wyczerpani trudem wędrówki i zmagań z falami , a także mokszy w każdej części pozostaliście w pozycji leżącej , jedynie z wysiłkiem podczołgując się nieco wyżej , gdzie piasek był wilgotny , a fale jedynie z rzadka docierały i tak legliście pozostając chwilę , oblepieni żółtym , sypkim piaskiem . Pierwsi w stanęli Denad i Wilem , zrobili kilka głębszych wdechów , podpierając się rękoma o kolana w pozycji pochylonej . Kiedy odetchnęli , wyprostowali się i zaczęli popędzać trójkę więźniów , aby również wstawali , wrzeszcząc coś w stylu - wstawać parszywe lenie ! pora ruszać dalej w drogę nim mrok nas zastanie - i kopiąc w końcu zdołali postawić wszystkich na nogi i poszli dalej plażą idąc jej środkiem w kierunku twierdzy więziennej .
Tymczasem Halt przetrząsnął szybko skrzynie i szafy w ładowni , wielkie było jego zdziwienie , kiedy okazało się , że w skrzyniach są stosy złota , wiele złotych , lśniących monet , za każdą ze skrzyń mógłby wybudować co najmniej wioskę . Skrzyń było kilka , w innych okolicznościach Halt z pewnością niezmiernie by się cieszył ze znaleziska , ale nie w sytuacji kiedy statek za jakiś czas zajmie się ogniem i zapewne zatonie wraz z złotem . Halt wiedział , że droga ze statku do lądu nie będzie łatwa , dla tego też postanowił brać z sobą rzeczy jedynie nie zbędne . W jednej ze skrzyń były również klejnoty , drogocenne kamienie , złote i srebrne łańcuszki , pierścienie i bransolety zdobione szlachetnym minerałem .
W końcu także znalazł sporej wielkości zdobiony kordelans o złotej rękojeści , zapewne jedynie pozłacanej sądząc po niedużej wadze , przeszukując pomieszczenie natknął się też na pochodnie , krzesiwo i szlachecką odzież , raczej mało przydatną do dziczy jaka otaczała plażę .
Po wybraniu odpowiednich przedmiotów , Halt podszedł do drzwi w drugim końcu ładowni , ostrożnie zajrzał przez dziurkę od klucza , lecz nic specjalnego nie zauważył prócz zarysu schodów prowadzących w górę . Drzwi którymi wszedł do tej ładowni , spowite były już płomieniami , wydobywającymi się z pomiędzy ram i pnącymi się w górę . Trzeba było szybko podjąć decyzję , Halt ostrożnie otworzył drzwi przed którymi stał , te delikatnie zaskrzypiały . Przed sobą zastał schody prowadzące w górę , pomieszczenie było ciemne , lecz wysoko nad Haltem wydobywał się jasny strumień światła . Halt wspiął się po schodach , aż dotarł pod samo źródło skąd wydobywał się promień . Była to szczelina w jakiejś klapie , Halt ostrożnie nacisnął na klapę , a ta poruszyła się , w końcu delikatnie przepchnął klapę , tak że opadła z drugiej strony , odsłaniając jasne , błękitne niebo , fala światła zalała Halta , który musiał zamknąć oczy , tak dawno już nie był na powierzchni , a przynajmniej tak mu się wydawało .
W końcu , kiedy się już przyzwyczaił , wychylił się na powierzchnię , okazało się , że w częścią tułowia wystaje ponad podłogę na górnym pokładzie statku , kiedy upewnił się , że prócz trupów , sterty połamanych desek , porozrzucanych mieczy , porozbijanych kolbach po miksturach i kilku innych przedmiotach świadczących o rozróbie , nic się nie znajduje na powierzchni , oparł się rękoma o brzegi otworu po odsłoniętej klapie i podciągnął się na pokład . |
|
|
Halt |
Wysłany: Sob 15:13, 07 Kwi 2012 Temat postu: |
|
Halt działał intuicyjnie. Rozum podpowiadał mu żeby jak najszybciej się stąd wynosić i nie miał zamiaru zwlekać. Kajuta, w której się znalazł była mniejsza niż ładownia. Mrok spowijał całę pomieszczenie. Tylko dzięki niewielkiej stróżce światła dostrzegał kontury i zarysy przedmiotów. Przed nim stało kilka szaf i skrzyń. Halt nie dostrzegł nigdzie łóżka, stołu czy jakichkolwiek okien. Z pewnością nie była to kajuta kapitańska, ani pomieszczenie sypiane. Druga ładownia ? - pomyślał w duchu Halt. Na to wyglądało, lecz to pomieszczenie z pewnością było za małę na pzetrzymywanie tu towarów. Halt wiedział, że ma mało czasu, lecz i tak pokusił się o zajżanie do każdej skrzyni. Liczył, że los się w końcu do niego uśmiechnie i ze sprawnością wprawionego rzezimieszka zaczał przeglądać ich zawartość. Miał nadzieję, że znajdzie tam oręż, zbroję, może kilka mikstur, pochodnie i prowiant, lecz zadowoliłby się także zwykłym ubraniem. Gdy zebrał wszystko co wydawało mu się potrzebne ruszył w kierunku drzwi, ciągle pamiętając o zachowaniu ostrożności. Zajrzał przez dziurkę od klucz na drugą stronę i spenetrował cały teren swoim czujnym okiem. |
|
|